Papież złodziej: Różnice pomiędzy wersjami
imported>Kruwa |
imported>Kruwa Nie podano opisu zmian |
||
Linia 1: | Linia 1: | ||
{{Obrazki404}} | |||
Dnia 17 Stycznia 2012, anony w żalu i smutku postanowiły założyć temat o kradzieżach przeprowadzonych przez zuchwałego złodzieja Karola Wojtyłę | Dnia 17 Stycznia 2012, anony w żalu i smutku postanowiły założyć temat o kradzieżach przeprowadzonych przez zuchwałego złodzieja Karola Wojtyłę | ||
Wersja z 15:46, 6 lis 2020
![]() |
Część grafik na tej stronie jest 404'd. Niech ktoś! |
Dnia 17 Stycznia 2012, anony w żalu i smutku postanowiły założyć temat o kradzieżach przeprowadzonych przez zuchwałego złodzieja Karola Wojtyłę
Pasty
Wojtyła w 1974 ukradł mi 2 kremówki w barze "stokrota" w Wadowicach. Wojtyła w 1974 ukradł mi 2 kremówki w barze "stokrota" w Wadowicach. Skoro jest świnty to czemu nie zwrócił mi ich zza światów? Przypadek? nie sądzę
Wojtyła w 1939 wydał moją żydowską rodzinę Niemcom. Skoro ro zrobił to dlaczego jest święty? Przypadek? nie sądze
Ja również zostałem okradziony przez wojtyłę. Gdzieś pod koniec grudnia 1974 roku ukradł mi wycieraczki i koło zapasowe od wartburga. Widziałem gnoja przez okno ale uciekł w stronę ul. lenina skurwiel
Papież największy złodziej wojenny. Wiadomo również o jego kradzieżach na mazurach w 1960 roku kiedy to ukradł mi bezczelnie kajak i wiosła i zrobił z niego ołtarz nie modlił się do swojego bożka, oddał jednak kajak ale w środku było nasrane i naszczane. I KTO TO MIAŁ WYCZYŚCIĆ KURWA
W 1979 byłem taksówkarzem w WPT, akurat dostałem nowego fiata. Wiozłem Wojtyłe z dworca centralnego gdzieś na Ochotę. Na miejscu skurwiel uciekł i nie zapłacił. Do dziś nie odzyskałem tych pieniędzy.
1978 Hotel robotniczy "elektryk" w Drawsku Pomorskim, karol kradnie mi z pokoju radioodbiornik unitra grundik MK 232 w kasetą Karela Grota wiem bo widziałem na własne oczy jak podczas wyścigów rowerów wodnych na pobliskim jeziorze gdzie byłem kapitanem "torpedy" karol odtwarzał na nim przemówienia hitlera na kasecie z nrd, wiem że to moje radio bo miało naklejkę "malboro" którą przywiozłem z pobytu wczasowego w Jugosławii. Do tej pory gnój nie oddał i ja się pytam kto mi zwróci za moje moje dobra?
Mojej ciotce zrobił dziecko jak był na Mazurach, nazwała go Karolek i czekała aż ojciec wróci, obiecał jej że zrzuci sutannę i się z nią ożeni. Kto teraz odda za te 50 lat? Gdzie alimenty? Wyskakuj z pierścieni cwaniaczku!
Jak był młody jeździł jakoś w latach 50tych do kochanki w Nowej Hucie, zawsze jak wracał do Wadowic to przed powrotem nocą piłował kłódki i okradał piwnice w bloku. Rowery, słoiki z wekami, raz nawet ukradł nowiutki wózeczek dziecięcy z RFN który pani Krysia wyżebrała za lewe dewizy. Zgłaszaliśmy go na milicję ale oni zawsze mówili że się zajmą sprawą a potem nic nie robili, myślę że to dlatego że on kapował na UB i dlatego miał plecy, nie ruszali go.
Witam Jestem emerytowaną bibliotekarką z Wadowickiej Biblioteki Publicznej nr 1. Pan Karol Wojtyła do dziś jest nam dłużny kilka egzemplarzy katechizmu, od 1987 naliczyło się prawie 3500 zł kary do spłaty. I kto nam to zwróci?
Ostatnie spotkanie ze złodziejaszkiem karolem vel. lepkie łapki Zimna jesień 1962 roku, pracowałem ówcześnie jako kapitan statku wycieczkowego "odyniec". Była to zaplanowana trasa zlecona przez pzpr dla rodzin działaczy partyjnych. Wszystko ładnie pięknie troszkę wódeczki i inne drogie alkohole. Pijany karol błąkał się po statku i zaczepiał kobiety, ktoś mu zwrócił uwagę aby się uspokoił bo będzie miał problemy, oczywiście wywiązała się bójka. Ale popili wódki i wszyscy rozeszli się do swoich stolików. Przysiadłem się o gości i rozpoczynam degustacje trunków pech chciał iż karol dosiadł się do mnie. Nad ranem gdy statek dobijał do końcowego odcinka zdałem sobie sprawę iż karol ordynarnie zajebał mi zegarek ręczny "rakieta" oraz piersiówkę którą nabyłem w baltonie za dolary. Skurwiel okradł oczywiście innych pasażerów, zginęły złote kolczyki, mini telewizorek ELEKTRONIKA 409D z salki socjalnej i 3 rolki papieru ze składzika. Milicja spisała protokół ale sprawe umorzono.
Chyba przyjeżdżał tam co rok. W 1961 był moim sąsiadem na polu namiotowym. Pożyczyłem mu latarkę, dwie zapasowe baterie Centra R10 i kuchynkę turystyczną PRYMUS, którą przywiózł mi dziadek z ZSRR, pod pretekstem zrobienia herbaty. Rano nie było jego namiotu, za to leżała tam rozwalona kuchenka i latarka z bateriami, całe w kale. Nie wiem co on z tym robił, więc zostawiłem już te rzeczy na pastwę losu.
Kiedy były w mieście taka prawie że wojna. Czyli paro tygodniowa rozruba, mój młodszy brat obracał kremówkami. Był znajomym starszego brata Karola Wojtyły. Zarówno młody Karol jak i jego starszy brat (którego imnie zdążyłem zapomnieć) kupowali od mojego brata kremówki. Parę razy uczestniczyłem w transakcjach jako kark obstawa. O ile brat karola był spoko, to sam karol wydawał mi się zawsze jakiś paranoikiem, rozglądał się na prawo i lewo jakby szukał czegoś co mu może zagrażać, a interesowały go wyłącznie kremówki. Pewnego dnia jednak, brat karola zadzwonił do mojego brata mówiąc, że to koniec bo ktośtam w rodzinie leży chory i może umrzeć bodajrze ojciec i potrzebują pieniędzy. Dodał też aby nie sprzedawać kremówek Karolowi choćby prosił i miał siano. Chyba 10 minut później Karol zadzwonił. Miał przez telefon głos psychopaty. Mimo to brat postanowaił posłuchać prośby przyjaciela i nic mu nie sprzedać. Tydzień później brat Karola umarł. Mój brat nie chciał jednak nadal nic Karolowi sprzedać. Potem zaczęły docierać do niego anonimy z pogróżkami. Mówiłem mu, że musimy spierdalać bo to pewnie Karol zbzikował przez odstawienie kremówek. Ale on, nie my tu mamy poważny interes do zrobienia, bo są burzliwe czasy. Jakiś czas później brata znaleźli pokrojonego pod teatrem. Nie rozumiem co mój brat robił w teatrze, przecież on zawsze był prostym imbecylem który nie rozumiał sztuki. Dzień potem Karol zadzwonił do mnie i pytał czy nie mam zapasu kremówek gdzieś w domu, trochę się zająknołem, ale powiedziałem, że będę miał w niedziele. (był poniedziałek) Pytał czy nie dało by się wcześniej ale powiedziałem, że nie. W niedziele byłem już daleko za granicą (Nie powiem gdzie bo od tego czasu ciągle mam wrażenie, że Karol mnie szuka jak kurwa myślicie po co te całe pielgrzymki po tym jak został papieżem?!) I kurwa dobrze bo równo z końcem niedzieli o godzine 00 mój były dom wyleciał w powietrze? Przypadek? Nie sądze…
W 1981 był moim sąsiadem, mieszkaliśmy na 11 piętrze. Pożyczyłem mu rzutnik JACEK B-6, bo Karol chciał pooglądać zdjęcia jakichś dzieci, nie wiem o co mu chodziło. Po dwóch dniach, kiedy wracałem z pracy, zobaczyłem rozbity rzutnik na chodniku obok klatki. Od razu poszedłem do niego, powiedział, że przez przypadek wypadł mu przez balkon i aby wynagrodzić mi szkodę, odda mi wszystkie egzemplarze Młodego Technika z 1981 roku jak kupi dwa ostanie numery. Skurwysyn unikał mnie przez kilka miesięcy, a ja do dzisiaj nie zobaczyłem tych gazet.
Pamietąm, jak kiedyś pewnej mroźnej zimy przyszedł do mnie wiadro węgla pożyczyć. Do dziś nawet jednego węgielka nie zobaczyłem, a on żył w luksusach i spał w złocie w Watykanie. Czy to jest godne??
Zawsze myślałem że tylko mnie to spotkało, nikomu o tym nie mówiłem bo się bałem ośmieszyć, ale okazuje się że on był notorycznym złodziejaszkiem i wandalem! Zimą 1967 roku pojechaliśmy z kolegami z kółka łowieckiego na polowanie. Staszek załatwił nam wojskowe auto GAZa69 do którego się wpakowaliśmy i pojechaliśmy. Karol był wtedy w naszym kole łowieckim na stażu by uzyskać papiery myśliwego i pozwolenie na broń. Pierwszy jego wyjazd do lasu, zachowywał się cicho i spokojnie. Zrobiliśmy nagonkę, łowy były udane, wracamy do samochodu z tuzinem zajęcy a tu przykra niespodzianka - auta nie ma! Idąc po śladach znaleźliśmy naszego GAZika rozbitego po dachowaniu w kartoflisku przy wsi która leżała na skraju lasu. Karolek postanowił się wyszaleć i jeździł nim po pijanemu, a gdy spotkał patrol milicji próbował ucieczki z wyżej wymienionym skutkiem. Nie dość że rozbił nam GAZika wypożyczonego z wojska (Staszek dostał po tej przygodzie zawału serca) to jeszcze kradł nam całą torbę kiełbasy, radyjko turystyczne "koliber", kilka numerów "Czerwonego sztandaru" (służył do owijania kiełbasy) oraz kratkę wódki "Vistula" którą mieliśmy spożywać po powrocie do miasta. Krótko potem wyjechał z kraju, odnalazł się w latach 70tych w Watykanie.
Byłem ministrantem razem z nim w kościele. Był moim dobrym przyjacielem, raz przyłapałem go, jak wypijał wino mszalne. Zaproponował mi, odmówiłem. Kilka tygodni potem ksiądz proboszcz oskarżył mnie o kradzież skrzynki wina mszalnego i musiałem odejść ze służby, Karol nic nie powiedział, a ja nawet przepraszam od niego nie usłyszałem. Jak zobaczyłem, że jego wybrali na papieża, dostałem zawału, dziś jestem sparaliżowany i jeżdzę na wózku. Jak żyć?
W 1978 zanim Wojtyła wyjechał do Watykanu an Konklawe zamówił u mnie nową sutannę. Był biednym człowiekiem, trochę się znaliśmy, czasem dawał mojej ośmioletniej córeczce czekolady z RFN i bułgarskie cukierki więc pomyślałem że to porządny człowiek, dał zadatek, wziął sutannę i powiedział że resztę odda po powrocie. Potem wyjechał i nie wrócił, a zawsze gdy był w Polsce o czym wiedziałem z radia to nie odbierał telefonu, zasłaniał okna w Pałacu Biskupim w Krakowie i tylko wysyłał Dziwisza by mi powiedział że Karol nie ma teraz czasu bo gości dzieci. Do dziś nie oddał mi na stare osie mi pół miliona złotych.
W 1978 roku udało mi się nabyć w końcu wymarzonego Fiata-126P. Szczęśliwy jechałem po raz pierwszy samochodem, kiedy zobaczyłem przed sobą czerwonego Jelcza Ogórka. Odbiłem w prawo i wylądowałem na latarni. Ten skurwiel Wojtyła pracował w MPK i zajechał mi drogę. Następny samochód kupiłem dopiero w 1990.
Wojtyła działał w myśl zasady "okazja czyni złodzieja" jego wybryki drobnej kleptomani: radia, papierosy, alkohol, baterie czy gazetki erotyczne z nrf to tylko wierzchołek góry lodowej. To ordynarny chamski złodziej bez krzty sumienia, potrafił zabrać dziecku gumę do żucia, kradł jedzenie z balkonów metą na "żyr" czy obrabiał kieszenie starszych ludzi zabierając marne złotówki tylko po to aby je potem wyrzucić do fontanny. Wierzył w zabobony, pecha piątku 13 czy dobry omen a nawet wypowiadanie słów w złą godzinę. Jego złodziejskie incydenty były zaplanowane od najdrobniejszych po te grube przekręty finansowe. Karol zbierał najprawdopodobniej zbierał na operacje powiękrzenia penisa choć nie jest to historycznie udowodnione. Rodzą się pytania gdzie jeszcze grasował karol, są mocne poszlaki o jego wybryki w Czechosłowacji, NRD jak i Jugosławii. Do ZSRR nie jeździł bo jak powtarzał "swoich okradać nie będzie" Karol posiadał stały paszport jako stary ubek i agent radzieckiego wywiadu. Bardzo dobrze wykorzystywał innych ludzi perfidnie nimi manipulując tak zmylił politbiura niejednego kraju bloku wschodniego.
Moja ciotka była pracownikiem ogrodu botanicznego w Lublinie. Tuż po jego otwarciu w roku '65 z wycieczką ministrantów przybył tam Wojtyła. Wydawać się mogło, że ułożony i odpowiedzialny pan, zapłacił za bilet grupowy, ale kategorycznie odmówił spaceru z przewodnikiem, co wydało się ciotce dziwne. Jak sie później okazało, podczas obchodu wieczornego, cała grządka trującego bluszczu była zdewastowana, a co większe okazy zniknęły. Do tego, następnego dnia, w hotelu 'Cracovia' w którym nocował Karol Wojtyła z ministrantami, znaleziono ciała 2 ministrantów, sekcja wykazała gwałt, a następnie zatrucie 'toxidendron radicans', które okazało się być bezpośrednią przyczyną śmierci. Przypadek? Nie sądzę…
Mieszkałem z Wojtylakami po sąsiedzku przez 8 lat, moja matka często pożyczała cukier starej Wojtylakowej - były takie czasy, że sąsiedzi musieli sobie pomagać i każdy to rozumiał. Jednakże z biegiem czasu pożyczki stawały się coraz częstsze i bardziej obfite, a postawa Wojtylaków coraz bardziej wroga i roszczeniowa. Pożyczali już nie tylko od nas, i wkrótce wszyscy w bloku dziwili się po co im tyle cukru. Malinowski spod piątki, co potem ubekiem został i do górników strzelał, uznał że Wojtylakowie zbierają zapasy spekulacyjne. Postanowiliśmy to sprawdzić, i pewnego dnia wszyscy wybraliśmy się do Wojtylaków. Stara Wojtylakowa wpuściła nas dopiero gdy zagroziliśmy Milicją. W mieszkaniu okazało się, że młody Karol urządził lewą cukiernię, nastawioną na produkcję kremówek. Skurwesyn wyskoczył przez okno z całym worem gdy nas zobaczył i pojął, że lokal jest spalony. Tyle go na osiedlu widzieli.
W roku 1966 jako kustosz oddziału X Pawilonu Cytadeli Warszawskiej w Muzeum Niepodległości, miałem zaszczyt gościć na jednym z bankietów w nowootwartym Muzeum Więzienia Pawiak. Traf chciał, że na rzeczonym spotkaniu był także Wojtyła. Jak zwykle na takich bankietach był duszą towarzystwa, ale też jak zwykle nie wylewał za kołnierz. Po paru godzinach zataczał się już pośród gości, czyniąc niewybredne dowcipy o nieudolności polskich dowódców za czasów II WŚ, budząc niemały niesmak wśród zgromadzonych kombatantów. Około północy, gdy goście powoli zaczęli się rozchodzić, zauważyłem, że nie ma wśród zgromadzonych Wojtyły. Po prostu zniknął jak kamfora, a razem z nim pełna szafa mundurów SS, najcenniejszych eksponatów ówczesnej wystawy. Do dziś mundurów w muzeum nikt już nie widział, słyszano natomiast, że zostały kupione za 2 miliardy starych złotych na aukcji w Sankt Petersburgu przez pewnego kolekcjonera, dokładnie rok po incydencie. Przypadek? Nie sądzę…
Grasował w nrd i są na to dowody wykonane prze ze mnie całkiem nieświadomie. w 67 lub 69 nie pamiętam dokładnie pojechałem na wycieczkę zakładową do bratniego kraju. Było to szkolenie zawodowe połączone ze zwiedzaniem najpiękniejszych miejsc republiki. Jako iż posiadałem aparat fotograficzny łomo zostałem wyznaczony przez opiekuna wycieczki na fotografa, by zdjęcia można wykorzystać w biuletynie zakładowym. Wszystko było bardzo udane, zrobiłem trzy klisze. oddałem do wywołania, gdy zabierałem się do przeglądania zdjęć znalazłem dowód winy tego skurwiela. Na jednym ze zdjęć karol (który nie przyjechał z nami musiał być już tam na miejscu) grzebał w biurze przyjacielskiego zakładu wyrobniczego w papierach. Na jednym zdjęciu, na drugim i na kolejnym, niemal 4 zdjęcia i karol coś czyta, przegląda robi zdjęcie i chowa za pazuchę. Zbagatelizowałem sprawę myśląc iż on tam pracuje. gdy oddałem zdjęcia do biuletynu zostały powieszone na tablicy osiągnięć, razem ze zdjęciami z biura. Lecz stało się coś dziwnego kluczowe zdjęcia z karolem znikneły niemal po godzinie od powieszenia. Rozmawiając o tym incydencie w kantynie fabrycznej jeden z kolegów z pracy dał mi wyraźny sygnał abym nic nie wspominał o tej sprawie. Dałem sobie spokój bo nie chciałem wdepnąć w szambo tym bardziej iż człowiek ten był wysokim urzędnikiem z partii który sprawdzał poprawność wyrobów w naszej fabryce, musiał on zdjąć zdjęcia i za retuszować cały incydent. Teraz wszystko mi się przejaśnia, karol musiał być agentem wywiadu prl o którym wiedziało kilkanaście osób, był to szpion który kradł nawet od sojuszników najgorszy typ człowieka.
Byłem pracownikiem UB, aż do końca PRL szukaliśmy jego wspólników, klientów i zaopatrzeniowców. On sam był po za naszą jurysdykcją. Handel lewymi kremówkami kwitł przez lata. W dużych miastach pod Pewex-ami stali wąsaci Janusze i mówili cicho do przechodniów "Kremówka, kremówka". Kto chciał ten ćpał. Od kremówek zaczynał Rysiek Riedel lecz szybko przesiadł się na tak zwany "kompot" (który produkował inny znany nam przestępca, Jerzy P. ale tego drania dorwaliśmy). Karol kierował całą siecią zza granicy, nawet wywiad ZSRR był wobec niego bezradny. Próbowaliśmy go usunąć w 1981 ale nasz człowiek zawiódł. Jak się potem okazało Ali Agca też był uzależniony od kremówek.
Ostatecznie ten skurwiel spoczął spokojnie we Włoszech, a jego ofiary umierają do dziś z rozwaloną wątrobą, jelitami i odbytem (choć to ostatnie zwykle z innych powodów).
Karol stary cinkciarz, przemytnik papierosów i kleptoman. Robił karierę nawet w 80 gdy nie był już najmłodszy, ręce zgrabiałe od stania pod peweksem w zimne dni, twarz rozpoznawalna przez okoliczną policję. Wylany ze służb specjalnych po wielu incydentach alkoholowych gdzie zabawiał się jak to sam mówił "polskiego bonda" Zawsze pierwszy do wódki, zawsze pierwszy do zamieszek i panienek. Na barku znany jako wstrząśnięty nie mieszany bo tak zamawiał alkohol wzorem swojego bohatera z filmów, lecz obsługa wiedziała, iż chodzi o wódkę. Lepkie łapki i dryg do szybkich i nielegalnych interesów "taniej kupić drożej sprzedać" motto karolka który uwielbiał szybkie samochody, cudze szybkie samochody. Hulaka i rozrabiaka wylany na zbity ryj nie przynosił już państwu informacji a tylko hańbę, coraz częściej pijany, przegrywał więc pieniądze ze smutku na koniach. Kradł i przefurlał nic nie zostawiając na później. Przyszły ciężkie czasy lat 80 i zrozumiał iż świat teraz działa inaczej. Kradzieże z peweksu i baltony obrót nielegalnym alkoholem i wyrobami tytoniowymi, fałszywe dolary czy nawet handel kobietami to koniec kariery karola w polsce dalej już tylko silenie się na potulnego baranka w Watykanie i przekręty na większą skale. Odbij się od dna, pontyfikat dał mu władzę nad całym krajem i połową świata, jednak zyski z europy zachodniej malały przez zaciskającą się obręcz komunizmu. Wtedy postanowił obalić system obrzydliwymi intrygami. Doszło nawet do incydentu zaplanowanego "zamachu" na jego życie by zyskać poparcie watykańskich służb specjalnych. W tedy osiągnął prawdziwy szczyt, panienki mu nie wystarczały przerzucił się na coraz młodsze. Gnój nigdy nie odpowiedział za swoje czyny
To całkiem powszechna sprawa, nieraz bagatelizowana przez prokurature. Ja sam, będąc jako fan kolarstwa na którejś z edycji Tour de Pologne w Zakopanem, gdzieś w latach 60', byłem świadkiem i jednocześnie ofiarą napadu Karola Wojtyły. Pośród tłumu oczekującego na kolarzy ujrzałem Karola Wojtyłę, który zbliżał się w moją stronę. Zapytał czy nie mam papierosa, oczywiście go miałem i niczego nie podejrzewając wyciągnąłem paczkę Sportów, które w tamtych czasach nie były powszechne, zresztą jak papierosy ogółem. W tym momencie, szybkim, wyćwiczonym podczas wielu podobnych akcji, ruchem złodzieja wyrwał mi napoczętą paczkę i po chwili zniknął między straganami, wywracając po drodze kobietę sprzedającą kozie sery. Do dziś tych papierosów nie widziałem.
Nowy trop w sprawie zabójstwa gen. Marka Papały
Przełom w sprawie zabójstwa Marka Papały, oficera polskie policji - zamordowanego 1998 roku jak się okazuję przez Karola W, znanego w kręgach mafijnych jak Jan Paweł 2.
Dnia 12.12.2011 policja dostała anonimowe zgłoszenie by w nocy zjawić się na miejskim wysypisku śmieci w Wadowicach, funkcjonariusze postanowili zaryzykować i przybyli na miejsce - to co zobaczyli przerosło najśmielsze oczekiwania. Na miejscu grupa dobrze ubranych ludzi wyładowywała i wrzucała do ognia akta i papiery - funkcjonariusze interweniowali - wszak taki proceder jest zabroniony. Według oświadczenia policji, podejrzani podczas interencji byli bardzo zburzeni - przywódca grupy straszył szerokimi znajomościami i immunitetem dyplomatycznym - doszło do rękoczynów i przestępcy zostali zatrzymani. Jak się wkrótce okazało akta które niszczyli zawierały informacje o agencie "Pawlacz" Karolu Wojtyle. Akta jest tak dużo że policyjni eksperci przez cały miesiąc musieli je przeglądać. Większość na czas śledztwa została utajniona ale z nieoficjalnych źródeł wiemy że jedną z misji "Pawlacza" było zlikwidować generała Papałe - misję wykonał ponoć osobiście, według jego dawnych współpracowników do których udało nam się dotrzeć to nic niezwykłego - "Karol lubił być na miejscu kiedy kogoś usuwaliśmy, lubił słuchać błagań ofiar, lubił ich krzyki i agonie… Uwielbiał krew - często ją pił" Policja na razie nie che potwierdzić prawdziwości tej informacji ale również nie zaprzecza - co jeszcze ujawnią akta Pawlacza, przekonamy się wkrótce.
Dla wiadomości czytała, Marta Perypeczko
To wszystko prawda, opowiem wam co kiedyś widziałem
Byłem sobie na mszy w pewnej watykańskiej kaplicy (msza za dziadka, był znanym rzymskim cesarzem ponoć, nie wiem nie znałem). Siedzę sobie potulnie w ławce, przygotowuję się do snu, gdy nagle dzwonki dzwonią, msza się zaczyna i co ja kurwa widzę, na scenę czy tam ołtarz wychodzi Karol Wojtyła. Zdziwiło mnie to lekko bo ponoć od dwóch lat wąchał kremówki od spodu w swoim ultrabogackim mauzoleum. A tu nie. Mężczyzna w czarnym garniturze który siedział obok mnie zauważył moje zdziwienie i wytłumaczył mi że Karol W. pseudonim "Papież" ukrywa się przez cały czas w podziemiach Watykanu utrzymywany przy życiu dzięki kroplówkom z małymi dziećmi. Trochę mnie to uspokoiło a nawet zaciekawiło ale zauważyłem że facet pod połą marynarki ma schowany pistolet. Przeszedł mnie zimny dreszcz. Karol Wojtyła z szelmowskim uśmieszkiem powitał zgromadzonych z ambony. Nagle drzwi świątyni zamknęły się z hukiem. Wtedy zacząłem się bać. Z zakrystii wybiegło kilkunastu potężnych facetów przebranych dla niepoznaki w ministranckie szaty. Pod pachą mieli wielkie tace a w rękach złote pistolety Magnum kaliber 44. Zaczęli podchodzić do wiernych i coś im szeptać. Jeden podszedł do mnie i wyszeptał 'telefon albo wpierdol' mało się nie zesrałem, rzuciłem mu telefon i chciałem wybiec, ale osiłek złapał mnie za kark i rzucił jak śmieciem w stronę ołtarza. Upadłem prosto pod nogi Wojtyły który siedział na swoim tronie i palił kubańskie cygaro. Nagle usłyszałem huk i zobaczyłem wielką dziurę w dachu, wszędzie pełno pyłu. Przez dziurę na linach zaczęli zjeżdżać antyterroryści SWAT. Kiedy wszyscy już wylądowali przez dziurę skoczył agent FBI Fox Mulder, niestety niefortunnie wylądował i skręcił sobie kostkę. Wojtyła popatrzył na niego z politowaniem i powiedział głębokim głosem samca alfa 'Wypierdalać'. Do Muldera to dotarło, krzyknął 'chłopaki spierdalamy' i wszyscy wlecieli spowrotem przez dziurę na swoich plecakach rakietowych. Na szczęście chwyciłem jednego za kostkę i udało mi się uciec razem z nimi. Po latach tułaczki wracam do mojej piwnicy i dzielę się z wami moją historią.
PS to prawda
Sam pamiętam jak w stanie wojennym prowadziliśmy z bratem małą działalność. Trudno było o mięso, a brat miał ubojnię w małej wiosce pod Szczecinem. Sprzedawaliśmy zaufanym sąsiadom dobrą wieprzowinkę, po niskich cenach. Takie czasy, że chce się pomóc, a żyć jakoś trzeba. Złożyło się raz, że Wojtyła zapukał do nas ustalonym szyfrem i poprosił o 3 kilo schabu, bo robił obiad dla rodziny. Mówił jednak, że zapłaci dopiero za dwa dni, bo wtedy ma wypłatę. Zaufałem człowiekowi i odkroiłem mu nawet 3,2kg najładniejszego schabiku. Na następny dzień był już w Watykanie, a naszą melinę zdjęła milicja. Spędziłem 6 dni na dołku, poniżany i bity. Myślałem, że to tylko zbieg okoliczności, ale za każdym razem jak Wojtyła przyjeżdżał do Polski ukrywał się przede mną. Kiedyś jak zobaczył mnie w tłumie, to podszedł do mnie, podał mi dłoń, po czym brutalnie przyciągnął mnie do siebie i szepnął mi do ucha "Jeszcze raz cię zobaczę, to kurwo nie zobaczysz więcej słońca"
Pamiętam to jak dziś. Padał deszcz, przed melinę zajechały dwie nyski pełne komandosów z Okęcia. Oficjalnie Karo pozostawał w Watykanie, nieoficjalnie lubił robić sobie wycieczki do ojczyzny po nowe zegarki, kremówki i dzieci. Radio unitra w aucie zazgrzytało "zdejmujemy go". Z aut wypadło około 10 milicyjnych antyterrorystów i otoczyło zapadającą się w błocie chatkę. W ruch poszedł taran i granaty błyskowe, wpadliśmy do środka lecz nikogo tam nie było. Gdy przeszukiwaliśmy pomieszczenia nagle zza pleców Staszka, od strony kuchni usłyszeliśmy cichy szept "Habemus papam". Staszkiem cisnęło przez cały pokój, uderzył we mnie i przewróciliśmy się obaj na podłogę. Wtedy kątem oka ujrzałem go, w białej sutannie całej pobrudzonej od krwi, w zaciekach od alkoholu, pożółkłej od fajek i z tłustymi plamami po kremówkach. Miał zarośniętą twarz i obłęd w oczach. wepchnął Staszkowi głęboko do gardła kremówkę a gdy ten udusił się wyciągnął mnie i wyrzucił przez okno. Nic więcej nie widziałem, słyszałem jeszcze tylko strzały i fragmenty homilii po łacinie. Z naszej 10osobowej grupy przeżyłem tylko ja, dwóch innych milicjantów i jeden kierowca. Gdy dokładnie sprawdzaliśmy potem ten dom, okazało się że miał wykopane i wzmocnione pustakiem podziemia gdzie działała nielegalna cukiernia. Znaleźliśmy też włosy i ubranka dziecięce. Jeszcze raz Karo Cukiernik wymknął się z naszych rąk. Nie było mi dane się zemścić, po upadku miałem sparaliżowane nogi. Spotkamy się w piekle, Karo.
Dzień dobry. Dziś jestem już 50 letnim ginekologiem z długim stażem. Karola poznałem na 4 roku studiów, gdzie był już znany ze swoich ekscesów m.in. wypisywanie gróźb karalnych na odwrotach prac zaliczeniowych. Nieszczęście chciało, że trafiliśmy na staż, a potem do pracy do jednego szpitala. Na Karola często wpływały skargi, gdyż nie potrafił opanować swoich seksualnych żądzy i to niezależnie od wieku kobiet. Jak to zwykł mawiać "jak jest ochota to papież kota wyłomota hehehe". Do jego częstych numerów należało "badanie" nie tego otworu - oczywiście zupełnie przypadkiem, komentowanie pojemności pochwy pacjentek. Zdarzało mu się traktować pacjentki jak prostytutki - często pytał o cenę. Dyrekcja przymykała oko na jego wybryki, ale była zmuszona go wyrzucić kiedy uderzył jakąś szesnastolatkę w zaawansowanej ciąży w bęben nazywając ja kurwą bez szkoły. Kiedy zabierał wypowiedzenie zajebał ordynatorowi złoty długopis. Pamiętam też, że ktoś w dzień jego odejścia zasrał wszystkie pisuary. Przypadek? Nie sądzę…
Dzień dobry. Mam 84 lata i mieszkam w Krakowie. Poznałam Karola Wojtyłę jak jeszcze byłam za panienkę, niedługo jakoś po wojnie. Moi kochani mamusia i tatuś mieli majątek ziemski pod miastem i Wojtyła często u nas bywał. Od razu szło było poznać że to prostak, chociaż nie skąpił grzecznych słówek i generalnie chciał przybrać pozę dobrze wychowanego młodego człowieka. Często jednak wymykało mu się jakieś niecenzuralne słowo, czy niewinne "jebałbym" o mojej młodszej siostrze - Teresce. Jednego dnia z domu zniknęły kryształowe cukiernice i biżuteria. Dopiero potem odkryliśmy brak pokaźnej ilości bielizny mojej i Teresy. Karol już się nigdy u nas nie pojawił… przypadek? nie sądzę.
Jestem byłym oficerem SB, tak krytykujcie mnie ale nie o to chodzi. Dobrze pamiętam ten dzień - 17 października 1984r. na nasz telefon Telkom Telcza dzwonił numer z Rzymu. Myśleliśmy że to nasz człowiek Sędzimir Nowowiejski chce zdać raport. Jakie było nasze zdziwienie gdy podniosłem słuchawkę i usłyszeliśmy głos innego naszego człowieka Staśka Dziwisza "Anuncje wolte morte habebus papam czeka". Wszyscy podnieśli się z miejsc, Wiesiek ustawił Magnetofon Kasprzak na nagrywanie. Wszyscy w niecierpliwości czekaliśmy na Największego Polaka przy telefonie. "Słuchajcie podpierdoliłem kiedyś Jurkowi Popiełuszce 2 paczki szlugów, Sportów. Ten skurwiel nalicza mi odsetki od nich, nie byłoby problemu, ale Jurek przejął źródła przerzutu małych dzieci do moich kazamatów. Za dwa dni ma jechać na ryby nad Wisłę. To jak towarzysze, pomożecie?"
Wszyscy krzyknęliśmy "Pomożemy"
W latach '70 ubiegłego wieku byłem częstym gościem na bieszczadzkich szlakach. W tamtych czasach do wakacji za granicą mieli dostęp tylko ludzie związani z partią oraz szemrane jednostki, toteż nie zdziwiłem się, gdy pewnego razu w sierpniowy dzień podczas swej wędrówki po górach spotkałem Wojtyłę z jego ówczesną domniemaną kochanką Zofią (którą defacto poznał w czasie wojny podczas działalności Unii - organizacji tępiącej polskość na ziemiach wschodnich obecnej Polski, pod przykrywką obrony Żydów). Jak to turyści, jako że raźniej w grupie, wspólnie, na jednej polanie, rozbiliśmy namioty, wieczorem racząc się kremówkami prosto z wadowickiej cukierni i słuchając opowieści Karola o wojażach za wschodnią granicą. Obudziwszy się rano, zdałem sobie sprawę, że zniknął mój plecak, ubrania i prowiant, a na miejscu namiotu Wojtyły znalazłem tylko porozrzucane konserwy oraz moją menażkę, w której było gówno. Wracałem do domu owinięty namiotem. Zapłacisz mi za to Wojtyła.
Pamiętam to jak dziś. Był 1943 rok, Wołyń. Mieszkałem z matką i trzema siostrami w małej wiosce na kresach, ojciec poległ w wojnie obronnej. Za sąsiadów mieliśmy ukraińską rodzinę Wojtyszenko. Zawsze sobie pomagaliśmy, jedliśmy wspólne obiady, pożyczaliśmy sobie konie żeby pojechać na targ do miasta. Był też młody Karl Wojtyszenko, podkochiwał się w mojej najmłodszej siostrze, która dopiero co skończyła 10 lat. Wtedy jeszcze nic nie zapowiadało tragedii.
Była październikowa, chłodna i deszczowa noc 1943 roku. Około północy do drzwi naszych zapukał ten młody ukraiński chłopak od Wojtyszenków. Nie zdążyłem spytać się co tu robi o tej porze, a ten złapał mnie za ręke i mówi "Poljak, dawaj, dawaj". Pomyślałem że coś się stało w ich domu, jego matka umiera czy coś i jestem potrzebny. Po przekroczeniu progu jego domu usłyszałem głośny huk. Ocknąłem się dnia następnego. Wróciłem do domu, gdzie zastałem zwłoki mojej matki obdarte ze skóry, nagie ciała moich dwóch starszych sióstr a w łóżeczku najmłodszej, tej 11 latki, znalazłem zdjęcie Bandery ubrudzone kremówką.
W 1978 roku usłyszałem o młodym Karlu ponownie. Został osadzony na tronie piotrowym. Od tego czasu śpie spokojniej.
Służyłem po wojnie w antykomunistycznej partyzantce za co w 1948 r. trafiłem do więzienia na Pawiaku gdzie po brutalnym przesłuchaniu umieszczono mnie w celi ze słynnym generałem SS Jurgenem Stroopem który oczekiwał na stryczek za pacyfikowanie getta i tym podobne przewinienia. Mimo dzielących nas różnic sporo z nim rozmawiałem no bo w końcu co można robić siedząc w celi 24 godziny na dobę. Jedna z opowieści Stroopa zrobiła na mnie szczególne wrażenie. Generał opowiadał mi jak dzielne niemieckie oddziały oczyszczały warszawskie getto z żydowskich niedobitków. Pod swoją komendę miał oddział złożony z ochotników z krajów wschodnio europejskich okupywanych przez Niemcy. Jedną z kompanii w tymże oddziale dowodził wyjątkowo okrutny u zajadły polsko - ukraiński mieszaniec Karol Wojtyła. Stroop zanosząc się śmiechem opowiadał jak Wojtyła podrzucał żydowskie niemowlęta w powietrze po czym łapał je na nadstawiony karabin z bagnetem. Był nie tylko pierwszy do mordowania ale i do grabienia. Za zrabowane żydom złoto kupował na czarnym rynku szmuglowane z neutralnej Szwecji kremówki które były jego wielką namiętnością. Generał twierdził ,że kiedy nadchodził front Wojtyła zdezerterował i ukrył się w jakimś małym miasteczku pod Krakowem. Podbno mieli sie nim zająć w Norymberdze ale z powodu nacisków wysoko postawionych ludzi z kręgu Piusa XII dano sprawie spokój.
Witam, w 1976 gdy mieszkałem w hotelu robotniczym na przy stoczni w Gdańsku, Karol "Lepkie Rączki" Wojtyła pracował ze mną na jednej zmianie, gdy po skończonej robocie przebieraliśmy się w szatni, ukradł mi paczkę SPORTÓW, skąd wiem że to on? Na rączce od szatni zostawił klejące się ślady. Jak wykazała milicyjna ekspertyza, pochodziły one z popularnego w Wadowicach ciasta "kremówka". Po tym wydarzeniu Karol wyniósł się z hotelu robotniczego oraz poprosił kierownika o przeniesienie, unikał mnie jak ognia. Gdy tylko go spotkałem krzyczałem "Wojtyła, ty skurwysynu!" po czym szybko oddalał się w cień. Dwa lata później, gdy zobaczyłem w telewizji, to aż mnie zamurowało.
Dnia 3 kwietnia 2005 roku w Warszawie na ulicy okopowej patrol policji zobaczył starszego mężczyznę taszczącego torbę sportową marki "puma". Pasował do rysopisu kombatantów ZBOWiD i SZZAK. Zostali oni okradzeni przez podobnego osobnika podającego się za weterana Gwardii Ludowej o psedonimie z czasów konspiracjii "Cukiernik" na zebraniu wigilijnym w ubiegłym roku.
Mężczyzna na widok patrolu wpadł w panikę i porzucił torbę, żwawo uciekając miedzy podwórkami starych kamienic. Policji nie udało się go ująć, w torbie zaś znaleziono wiele przedmiotów ukradzionych na przestrzeni pół wieku i wcześniej. Po za tym wewnątrz była torebka foliowa wypełniona uschniętymi kremówkami oraz fałszywe dokumenty.
Policja prosi o pomoc i czeka na wszelkie informacje dotyczące miejsca pobytu tego groźnego przestępcy. Występuje pod pseudonimami "Karo" "Cukiernik" "Papież" oraz "Cardinale Wojtyla". Podejrzany może być uzbrojony i niebezpieczny, ponadto podejrzany jest o przestępstwa na tle seksualnym na nieletnich.