Tomasz Beksiński: Różnice pomiędzy wersjami

Z ChanWiki
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
imported>Dawid Rolly Rolewski
Nie podano opisu zmian
imported>Dawid Rolly Rolewski
Linia 17: Linia 17:


== Proto[[Incel|incelizm]] Beksy ==
== Proto[[Incel|incelizm]] Beksy ==
{{Cytat|Odkąd obejrzalem w dzieciństwie kobietę węża, miałem wątpliwą przyjemność spotykać na swojej drodze wszelkiej maści femme fatale, żerujące na moich uczuciach i - przede wszystkim - portfelu. Mój znajomy twierdzi wprawdzie, że zwracam uwagę wyłącznie na tak zwany "typ kurewski", nie zgadzam się jednak, że uroda świadczy o charakterze. Humanoidy rodzaju żeńskiego uważają po prostu, że ich płeć daje im prawo deptania mężczyzn okazujących im uczucia. Wbrew utartym opiniom to nie mężczyżni znęcają się nad kobietami, ale odwrotnie! A nie ma nic gorszego od sadyzmu psychicznego. Biada tym, którzy twierdzą, że kobieta jest najlepszym przyjacielem człowieka. Do takiego "przyjaciela" lepiej nie odwracać się plecami, bo ukąsi jak Anna Franklyn. Lepiej nie przyznać się do miłości, bo zacznie traktować człowieka jak szmatę, a potem zostawi. Przejdzie obok niczym Josie Packard obok szeryfa Trumana i nie zatrzyma się nawet słysząc wykrztuszone ze łzami w oczach słowa "Kocham cię". Kilka lat temu zrobiłem w Radiu Mało Fajnym audycję z okazji Dnia Kobiet i rzuciłem wyzwanie konwencji: zamiast przymilać się naszym paniom, puszczałem utwory typu "The Lady Lies", "She Chameleon", "I'd Rather Be A Man", czy "Incubus". Odzew byl bardzo pozytywny - stąd wniosek, że nie ja jeden jestem zaprzysiężonym mizoginistą. Oto więc kilka wniosków na temat relacji damsko-męskich. Są one wynikiem moich własnych doświadczeń i obserwacji, a także nauką wyciągniętą z wielu obejrzanych filmów, wysłuchanych utworów muzycznych i przeczytanych książek. Casus Moniki Lewinsky pozwala przypuszczać, że głównym modus operandi płci przeciwnej jest chęć zaspokojenia własnej próżności. Gotowa jest wyznać przed całym światem intymne szczegóły swoich stosunków z prezydentem USA, byleby trafić na pierwsze strony wszystkich gazet i przy okazji zniszczyć obiekt swoich uprzednich zakusów. A więc próżność, mściwość oraz interesowność - bo przecież można też na tym sporo zarobić. Strach pomyśleć, jak wpłynie to na inne kobiety, bo to przecież idealny drogowskaz do kariery: wystarczy obciągnąć druta znanemu mężczyżnie i już jesteśmy na topie! Przed laty wiele emocji wzbudzał film "Fortepian", nakręcony - nota bene - przez kobietę. Publiczność (głównie damska) wzruszała się losem bohaterki, sprzedającej swój tylek za klawisze fortepianu. Nie odczuwałem dla niej współczucia, raczej oburzenie. Natomiast współczulem jej zdradzanemu mężowi. Oto gloryfikacja zwykłego kurewstwa podniesiona do rangi sztuki! Czy kobietę w ogóle stać na uczucia? Tak, ale tylko wtedy, gdy nie ma już innego wyjścia - vide Jenny z Forresta Gumpa: zostaje dopiero wtedy, kiedy wie, że umrze na AIDS, a wcześniej woli każdego gnojka od szczerze kochającego ją bohatera. W tym kontekście Titanic wzrusza do łez tylko dlatego, że jest czystą fikcją: gdyby jakakolwiek panna wróciła do ukochanego uwięzionego na tonącym statku, to najwyżej po to, żeby zabrać mu portfel.
{{Cytat|Odkąd obejrzalem w dzieciństwie kobietę węża, miałem wątpliwą przyjemność spotykać na swojej drodze wszelkiej maści femme fatale, żerujące na moich uczuciach i - przede wszystkim - portfelu. Mój znajomy twierdzi wprawdzie, że zwracam uwagę wyłącznie na tak zwany "typ kurewski", nie zgadzam się jednak, że uroda świadczy o charakterze. Humanoidy rodzaju żeńskiego uważają po prostu, że ich płeć daje im prawo deptania mężczyzn okazujących im uczucia. Wbrew utartym opiniom to nie mężczyżni znęcają się nad kobietami, ale odwrotnie! A nie ma nic gorszego od sadyzmu psychicznego. Biada tym, którzy twierdzą, że kobieta jest najlepszym przyjacielem człowieka. Do takiego "przyjaciela" lepiej nie odwracać się plecami, bo ukąsi jak Anna Franklyn. Lepiej nie przyznać się do miłości, bo zacznie traktować człowieka jak szmatę, a potem zostawi. Przejdzie obok niczym Josie Packard obok szeryfa Trumana i nie zatrzyma się nawet słysząc wykrztuszone ze łzami w oczach słowa "Kocham cię". Kilka lat temu zrobiłem w Radiu Mało Fajnym audycję z okazji Dnia Kobiet i rzuciłem wyzwanie konwencji: zamiast przymilać się naszym paniom, puszczałem utwory typu "The Lady Lies", "She Chameleon", "I'd Rather Be A Man", czy "Incubus". Odzew byl bardzo pozytywny - stąd wniosek, że nie ja jeden jestem zaprzysiężonym mizoginistą. Oto więc kilka wniosków na temat relacji damsko-męskich. Są one wynikiem moich własnych doświadczeń i obserwacji, a także nauką wyciągniętą z wielu obejrzanych filmów, wysłuchanych utworów muzycznych i przeczytanych książek. Casus Moniki Lewinsky pozwala przypuszczać, że głównym modus operandi płci przeciwnej jest chęć zaspokojenia własnej próżności. Gotowa jest wyznać przed całym światem intymne szczegóły swoich stosunków z prezydentem USA, byleby trafić na pierwsze strony wszystkich gazet i przy okazji zniszczyć obiekt swoich uprzednich zakusów. A więc próżność, mściwość oraz interesowność - bo przecież można też na tym sporo zarobić. Strach pomyśleć, jak wpłynie to na inne kobiety, bo to przecież idealny drogowskaz do kariery: wystarczy obciągnąć druta znanemu mężczyżnie i już jesteśmy na topie! Przed laty wiele emocji wzbudzał film "Fortepian", nakręcony - nota bene - przez kobietę. Publiczność (głównie damska) wzruszała się losem bohaterki, sprzedającej swój tylek za klawisze fortepianu. Nie odczuwałem dla niej współczucia, raczej oburzenie. Natomiast współczulem jej zdradzanemu mężowi. Oto gloryfikacja zwykłego kurewstwa podniesiona do rangi sztuki! Czy kobietę w ogóle stać na uczucia? Tak, ale tylko wtedy, gdy nie ma już innego wyjścia - vide Jenny z Forresta Gumpa: zostaje dopiero wtedy, kiedy wie, że umrze na AIDS, a wcześniej woli każdego gnojka od szczerze kochającego ją bohatera. W tym kontekście Titanic wzrusza do łez tylko dlatego, że jest czystą fikcją: gdyby jakakolwiek panna wróciła do ukochanego uwięzionego na tonącym statku, to najwyżej po to, żeby zabrać mu portfel. Krótko mówiąc, kobieta = klopoty + strata pieniędzy. A najlepszym przyjacielem człowieka jest telewizor, dzięki któremu można sobie oglądać bajki o wielkiej, wiecznej i wzajemnej miłości. W realnym świecie należy zachować ostrożność jak w dżungli. W utworze "Incubus" Fish sugeruje, że warto zrobić czasem swojej wybrance intymne i z lekka kompromitujące zdjęcie. Wówczas może zawaha się, zanim nagle wróci "pożyczyć" pieniądze na buty, w których pójdzie potem tańczyć z innym w Sylwestra. Japończyk bije żonę trzy razy dziennie - głosi stare porzekadło - i nawet jeśli czasem zadaje sobie pytanie po co tyle wysiłku, jego żona zna odpowiedź. Nie namawiam nikogo do stosowania przemocy, bowiem damski bokser to coś gorszego nawet od kobiety. Ale prawda jest jedna: dobre i uczuciowe traktowanie sprawia, że bialoglowa wypina się na mężczyznę. Natomiast zlekceważona i sprowadzona czasem do poziomu szmaty uczyni wszystko, żeby udowodnić, że jest czymś więcej. Kiedys pewne dziewczę umotywowało mi swoje odejście słowami: "Dawałeś za dużo". Szkoda, że nie dałem jeszcze kopa w zgrabny tyłeczek na drogę.}}
 
 
Krótko mówiąc, kobieta = klopoty + strata pieniędzy. A najlepszym przyjacielem człowieka jest telewizor, dzięki któremu można sobie oglądać bajki o wielkiej, wiecznej i wzajemnej miłości. W realnym świecie należy zachować ostrożność jak w dżungli. W utworze "Incubus" Fish sugeruje, że warto zrobić czasem swojej wybrance intymne i z lekka kompromitujące zdjęcie. Wówczas może zawaha się, zanim nagle wróci "pożyczyć" pieniądze na buty, w których pójdzie potem tańczyć z innym w Sylwestra. Japończyk bije żonę trzy razy dziennie - głosi stare porzekadło - i nawet jeśli czasem zadaje sobie pytanie po co tyle wysiłku, jego żona zna odpowiedź. Nie namawiam nikogo do stosowania przemocy, bowiem damski bokser to coś gorszego nawet od kobiety. Ale prawda jest jedna: dobre i uczuciowe traktowanie sprawia, że bialoglowa wypina się na mężczyznę. Natomiast zlekceważona i sprowadzona czasem do poziomu szmaty uczyni wszystko, żeby udowodnić, że jest czymś więcej. Kiedys pewne dziewczę umotywowało mi swoje odejście słowami: "Dawałeś za dużo". Szkoda, że nie dałem jeszcze kopa w zgrabny tyłeczek na drogę.}}


== Galeria ==
== Galeria ==

Wersja z 15:50, 25 sty 2023

Tomasz Beksiński (znany także jako Doctor Jimmy, Beksa i Nosferatu) - narodził się 26 listopada 1958 roku w Sanoku, żywot zakończył śmiercią bohatyrską 24 grudnia ania dominik 1999 w Warszawie. Radiowiec, tłumacz gównianych filmów, atencjusz, myśliciel. Był synem słynnego malarza Zdzisława Beksińskiego (który malował srogo popierdolone obrazy) i w sumie z tego był głównie znany. Tomek był śmieszkiem, atencjuszem oraz pierwowzorem anona. Żył na utrzymaniu starego który dawał mu chłodne lajony za to że musi go utrzymywać. Tomeczek jednak nic sobie z tego nie robił i kontynuował swoją karierę w radio i telewizji odpierdalając coraz większe inby. Gdy mu się znudziło stwierdził, że pójdzie w ślady magika. a raczej to magik poszedł w jego ślady bo bohatyrnął rok później

Mem na Kara

Tomaszek Beksiński jest często postowany na kara jako webm albo pic fredów dupokanapkowych. Jest też często postowany bez powodu jako webm gdzie mówi swoje pierdoły które dają do myślenia.

Często też można zobaczyć z nim webmy tak po prostu jest postawny jakiś filmik z nim i z muzyczką taką której słuchał.

Idol gieresia o którym się wypłakiwał gdy alkohol stworzył człowieka.

Charakter i osobowość

Beksiński prawdopodobnie miał zaburzenia dwubiegunowe oraz posiadał gigantyczne kompleksy na punkcie swojego wyglądu wampira z zakolami. Z jakiegoś dziwnego powodu jego stary kupił kamerę i nagrywał napady szału syna, oraz wszystkie lajony jakie dostawał (wiele do dzisiaj dostępnych w internecie). Tomek nienawidził technologii i komputerów, co wiele razy opisywał. Nie lubił ich do tego stopnia, że tłumaczone dialogi do Bonda z Brosnanem spisywał na kartce zamiast na komputerku, pomimo tego że byli chętni na przeszkolenie go w obsłudze specjalistycznych programów typu Word. W porównaniu do swojego starego, który jeszcze na starość tworzył surrealistyczne dzieła polegające na rozciąganiu swojej mordy w fotosklepie, Tomek był uosobieniem starego dziada w ciele 30-latka. Jednak największy ból dupy miał o to, że nie dali mu nigdy - chociaż gdyby nieco obniżył standardy z pewnością mógłby przedłużyć swoją linię genetyczną z jakimś piwosokiem. Niestety - jak to zjeb z wybujałym ego - uganiał się za cycatymi 16-latkami i przeżywał każdego kosza jakiego dostał. Prawdopodobnie dlatego, że z takimi łatwiej rozmawia się o zagranicznych zespołach i filmach, poza którymi to Beksiński zainteresowań nie posiadał. Uważa się, że swoim zjebanym charakterem i fascynacjami dał podwaliny pod rozkwit polskiej subkultury gotyckiej - po latach ta słynna Anja Orthodox z wielkim żalem wspominała jego stratę. Sam Tomo był z nią poniekąd związany zawodowo, ponieważ pisał angielskie teksty zespołowi Closterkeller.

W późniejszych etapach życia kiedy coraz bardziej przybierał wygląd nosferatu, nie miał już wątpliwości, że jakaś płodna nastka chociażby na niego spojrzy. Większość loch kojarzyła go z radia i nie miała zupełnie pojęcia jak wygląda, leczy gdy dochodziło do spotkania, następowała kompromitacja cwela, a locha uciekała obrzydzona. Wpędziło go to wręcz w prockowo-incelowe schematy myślenia. Zanim usunął się z tego świata, był święcie przekonany że już nic dobrego nie powstanie. W jednym z ostatnich swoich felietonów lamentował nawet, że Bondem zostanie murzyn i będzie to znak całkowitego upadku kultury. Jako naczelny kulturowo-muzyczny gatekeeper lat 80., można wyjść z przeświadczenia że bohatyr mu przysłużył. Z biegiem czasu i zachodziarstwem wkraczającym do naszego kraju, elitarna kolekcja płyt którą szpanował w Trójce stałaby się coraz mniej elitarna, a angielski zaczynał znać każdy gówniak od podstawówki. Niemniej jednak gdyby żył, to mógłby jeszcze pojechać na swojej "legendzie" kolejne 10-lat tak jak Hołdys i być znanym jedynie z bycia znanym.

Protoincelizm Beksy

{{{1}}}

Galeria

Filmiki