Bartosz: Różnice pomiędzy wersjami

Z ChanWiki
Przejdź do nawigacji Przejdź do wyszukiwania
imported>Kruwa
Nie podano opisu zmian
imported>Lampion
m kat.
 
Linia 1: Linia 1:
== Chłodne historie z Bartoszem ==  
== Chłodne historie z Bartoszem ==  
=== Historia pierwsza===
=== Historia pierwsza===
Linia 318: Linia 316:
Jeden z przybyłych dresików krzyknął do mojego oponenta: "Bartosz, zajeb chuja!".
Jeden z przybyłych dresików krzyknął do mojego oponenta: "Bartosz, zajeb chuja!".
Poczułem wtedy nieodpartą chęć zajebania Bartoszowi w ryja.
Poczułem wtedy nieodpartą chęć zajebania Bartoszowi w ryja.
Tak, moi drodzy, zrobiłem to. }} [[Kategoria:Memy]]  [[Kategoria:Copypasta]]
Tak, moi drodzy, zrobiłem to. }}  
{{Kategoria|Memy}}
{{Kategoria|Copypasta}}

Aktualna wersja na dzień 06:47, 25 lip 2022

Chłodne historie z Bartoszem

Historia pierwsza

Jechałem dziś autobusem 162, jak każdy warszawiak zapewne wie – tą linią młodzi ludzie podróżują na Pragę by tam zamieszkiwać w pięknych starych kamienicach.

Gdy tak sobie jechałem w najlepsze na dwójce za moimi plecami usiadło takich właśnie dwóch rodowitych prażan w ludowych strojach adidasa jak i nike’a też trochę. Niestety nie posiadałem przenośnego odtwarzacza muzyki więc byłem skazany na słuchanie ich niesamowicie ciekawych opowieści. Postaram się przytoczyć tu jedną z nich. Kurwa, ziomeczku ale byłem na zajebistym balecie, tak się kurwa naćpałem jak zły. Oczywiście bajerka kurwa do dup, jak to ja, wiesz o co kaman wariacie? Człowieku i była ta Olka ze mną kurwa, wiesz ta zajebista świniura co z nią się kiedyś łapałem na browar. Podbijam do niej kurwa, wiesz, pytam się czy bansuje czy coś kurwa rozumisz, nie? A ona mi kurwa nadaje na uszy moje, że jest z chłopakiem, a, że ja nakurwiony to kurwa wiesz mówię, pokaż mnie kurwa który to kurwa ten twój bojfrend. Myślałem, że taka panna zajebista to z jakimś kotem się prowadza ale nie, kurwa lamus jebany wiesz, sweterek kurwa chujowy, zero solary, rozumiesz taka ciota typowo zjebana. Podbijam do niego zatem, żeby mu dojebać, kurwa na pełnej kurwie się do niega skradam i pytam czy kogoś zna z pragi, żeby przypału nie było jak mu dokurwie zara. On mówi, że nie zna, że jest z Ursynowa! To ja w śmiech kurwa gdzie się uchował ten lamus. Mówię kurwa to zapamiętaj, że to cię najebał Bartosz z pragi chujcu jebany.

Patrzę na niego, a on w oczach ma nieodpartą chęć zajebania mi w ryja, zrobił to.

}

Historia druga

Korzystając z okazji, że mam dzisiaj wolną noc, jak i również tego – że najprawdopodobniej wszystkie gimbusy już sobie smacznie śpią, opowiem wam moi drodzy pewną historię.

Wydarzyła się ona naprawdę. Pracowałem wtedy jako budowlaniec w małej w firmie remontowej. Otrzymaliśmy zlecenie wyremontowania starego dworku pod Warszawa. Jako, że klientowi bardzo zależało na czasie, pracowaliśmy cała dobę na dwie zmiany. Pewnego razu trafiła mi się właśnie taka nocna zmiana. Pojechałem więc na miejsce z Leszkiem malarzem. Od razu wzięliśmy się do roboty. Nagle gdy chciałem podłączyć do prądu wiertarkę zgasło światło. Pomyślałem, że to pewnie przeciążenie sieci, zszedłem więc do piwnicy gdzie znajdowała się skrzynka z bezpiecznikami. Wszedłem do środka oświetlając sobie drogę latarką. Gdy zacząłem świecić po ścianach w celu zlokalizowania skrzynki, strumień światła natrafił na młodego chłopaka stojącego w kącie pomieszczenie. Pomyślałem, że to jakiś bezdomny ale gdy przyjrzałem się uważniej spostrzegłem, iż ów chłopak ma na sobie czarny garnitur, a w prawej dłoni dzierży różaniec. Przestraszyłem się wtedy nie na żarty, zachowują jednak resztki zimnej krwi, spytałem – Co tu robisz chłopie, zgubiłeś się. Chłopak stał chwilę w bezruchu po czym otworzył swoje zamknięte do tej pory oczy, były one całkiem czarne. Przemówił do mnie głosem który swą barwą przywodził na myśl głos starca, a nie młodego chłopaka. Odpowiedział, że ta piwnica jest jego i powinienem jak najszybciej ją opuścić. Nie wiem czemu ale podszedłem bliżej, zbliżyłem się na mniej-więcej metr. Dziwna niepohamowana ciekawość kazała mi spytać go jak ma na imię.

Odparł, że Bartosz, gdy to usłyszałem poczułem nieodpartą chęć zajebania Bartoszowi w ryja, zrobiłem to.

Historia trzecia

Mam już tego dość, właśnie mija kolejny dzień mojego życia, dzień identyczny jak inne dni które już za mną.

Znowu robiłem to samo, wyglądałem tak samo, miałem na sobie te same co zwykle ubrania, nawet jadłem to co zwykle i jak zwykle mi nie smakowało. Od jutra to zmieniam, wychodzę z domu, do ludzi. Chcę poznawać nowe osoby, odwiedzać nowe miejsca, jeść nowe potrawy, kurwa, chce zacząć żyć jak inni, normalni ludzie. Takie myśli kłębiły się wczoraj, w sobotnie wieczór w mojej obolałej głowie. Wstałem dziś skoro świt, założyłem najlepsze ciuchy, te które zalegają na dnie mojej szafy oczekują na specjalną okazję która nigdy nie nadchodzi. Umyłem, się ogoliłem, użyłem najlepszych perfum ojca i wyszedłem z domu. Oczywiście na dworze nic się nie działo, pokręciłem się chwile po osiedlu, odwiedziłem kilka sklepów, kompletnie nic, nic ciekawego. Postanowiłem wsiąść do pierwszego lepszego autobusu. Pierwszym jaki nadjechał był autobus linii 188, wsiadłem bez zastanowienia. Usiadłem na „czwórce”, siedziałem sam. Nagle dosiadł się do mnie młody chłopak. Wyglądał na zmartwionego, na jego twarzy malował się smutek, nie jestem pewien czy w kąciku jego zielonego oka nie połyskiwała łza. Zadziwiając sam siebie spytałem go o powód złego samopoczucia. Chłopak ze wzrokiem wbitym w podłogę rozpoczął opowieść. Wyszedłem dziś z domu, tak jak zresztą co dzień. Gdy stałem na przystanku paląc pierwszego papierosa którego to zawsze wypalam ze szczególnym namaszczeniem, nadając mu niemal duchowy wymiar usłyszałem dźwięk dzwonka. To dzwonił mój telefon, a dokładnie moja dziewczyna. Powiedziała mi, że to już koniec, że zrywa ze mną. Tym właśnie spowodowany jest mój smutek... Wzruszyłem się, szukałem czegoś co mógłbym mu powiedzieć w celu poprawienia złego humoru. Nic jednak nie przychodziło mi do głowy. Kątem oka dostrzegłem identyfikator na jego piersi ze zdjęciem oraz imieniem i nazwiskiem. Widziałem co robić, olśnienie spłynęło na mnie jak nirwana.

Wstałem i bez słowa zajebałem Bartoszowi w ryja, tak, zrobiłem to.

Historia czwarta

Historia ta, ponoć wydarzył się naprawdę.

W jednej z małych polskich wiosek, mieszkał nastolatek imieniem Bartosz. Bartosz miał brata ciotecznego, bardzo go lubił. Postanowił, po skonsultowaniu tego z rodzicami, zaprosić swego brata na wakacje. Gdy rodzice wyrazili zgodę, Bartosz zadzwonił do brata, brat zgodził się bez wahania. Ostatnie dni szkoły ciągnęły się leniwie, Bartosz odliczał już dni do wakacji. Gdy wreszcie zabrzmiał ostatni dzwonek, udał się wesoły do domu, wiedział, że jutro wreszcie spotka swojego ciotecznego brata. Wstał skoro świt i udał się na dworzec aby odebrać stamtąd wyczekiwanego gościa. Czekał i czekał. Nagle zobaczył w oddali pociąg, wiedział, że jedzie nim jego ukochany cioteczny brat, łzy szczęścia napłynęły mu do oczu. Gdy pociąg zatrzymał się na peronie, a z jednego z wagonów wyszedł wreszcie brat cioteczny Bartosza chłopiec rzucił mu się na szyję.

Patrzyli sobie głęboko w oczy, Bartosz poczuł nagle, że jego cioteczny brat chce mu zajebać w ryja, zrobił to.

Historia piąta

Kiedy bylem maly, mialem 5 lat.

Szedlem wtedy lasem do domu, poniewaz mieszkam na wsi. Zauwazylem jakies male zwierze, mozliwe ze to byla wiewiorka albo maly pies. Szlem dalej, nigdy nie przejmowalem sie takim czyms. W miedzyczasie zajadalem star chipsy o smaku papryki. Znow uslyszalem ten sam szelest i to samo poruszenie w krzakach. Kiedy sie odwrocilem, zobaczylem kobiete w czarnym plaszczu i z kotem na ramieniu niczym papuga. Powiedizalem grzecznie dzien dobry tak jak mnie rodzice uczyli. Ona tylko na mnie spojrzala, wziela chipsa i spytala jak mam na imie. Powiedzialem ze Bartosz. Zauwazylem w jej oczach nieodparta chec przyjebania mi. Zrobila to.

Od tej pory juz tam nie chodze

Historia szósta

Marek spędzał wakacje u swojej cioci, ciocia Natalia mieszkała na skraju małej wioski gdzieś na mazurach.

Marek bardzo lubił odwiedzać swoją ciocię, dziwiło to jednak całą rodzinę, łącznie z rodzicami Marka. Kobieta bowiem uchodziła za dziwaczkę i ekscentryczkę. Jedyną osobą z rodziny z którą utrzymywała kontakt był właśnie Marek. Prababcia chłopca uważała, że ciotka była stara gdy ta była jeszcze małą dziewczynką. Nikt jednak nie dał wiary jej opowieściom gdyż staruszka traciła kontakt z rzeczywistością i zdarzało jej się mówić od rzeczy. Marek siedział z ciocią kuchni, rozmawiali i jedli ciasto. Noc zbliżała się nieubłaganie i staruszka postanowiła położyć się spać, zostawiła chłopca w kuchni ze swoim pięknym czarnym kotem i pożegnawszy się odeszła do sypialni. Chłopak siedział i obserwował korony drzew które za oknem delikatnie pieścił chłodny jesienny wiatr. Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Marek zdziwił się kto o tak późnej porze może odwiedzać jego ciotkę. Nie budząc jej jednak zszedł na dół by otworzyć. Gdy był już przy drzwiach i chciał złapać za klamkę usłyszał za plecami męski głos – nie otwieraj im, oni chcą ją zabrać – odwrócił się i ku swojemu zdziwieniu spostrzegł, że to czarny kot Beliar przemówił do niego. Wystraszył się ale zachowując resztkę zimnej krwi wyjrzał przez judasz. To co zobaczył przeraziło go jeszcze bardziej, na progu stały trzy wielkie gnomy, w rękach trzymając pochodnie. Odwrócił się do kota i spytał – co robić Beliarze, co robić? – kot wskoczył na komodę – oni nie odpuszczą, musimy się dzisiaj z nimi rozprawić, chodź za mną. Kot zaprowadził Marka do piwnicy tam za ciężkimi drzwiami ukryta była ciężka skrzynia – otwórz ją – powiedział Beliar. Marek otworzył skrzynię – kto to jest, co ten chłopiec robi w skrzyni? – kot roześmiał się szatańsko – dotknij jego czoła, dotknij go! – Marek zrobił co rozkazał mu futrzak. Gdy dotknął wskazanej części ciała na czole chłopaka ukazał się napis. Marek spojrzał na kota – wiesz co robić – powiedział Beliar, - wiem kocie, wiem – odrzekł mu.

Marek spojrzawszy jeszcze raz na imię które ukazało się na czole młodzieńca zacisnął pięść i po prostu zajebał Bartoszowi w ryja, zaprawdę powiadam wam, tak było

Historia siódma

No dobra.

Opowiem wam historie która naprawdę się przydazyla znajomym moich rodziców a raczej ich dziecku. Chłopak miał około 12 lat może 13. Nie było w nim nic niezwykłego. Lubił grać na komputerze i to co tam robią ludzie w jego wieku. Nie sprawiał problemów wiec rodzice nie mieli obaw przed zostawieniem go samego na cała noc. Kiedy po powrocie weszli do swojego mieszkania zastali swojego syna w okropnym stanie. Był roztrzesiony i blady. Nie chciał mówić. W domu panował bałagan i co dziwne znajomi moich rodziców wspomnieli im coś o słodkim zapachu jaki wydobywal się z mieszkania. Już wtedy byli potwornie przerażeni, ale to co uslyszeli od swojego syna było o wiele gorsze. Siedząc przy komputerze około godziny 1 uslysal dziwne dźwięki dochodzące z mieskznaia. Były to jakby kroki. Wytlumaczyl to zmeczeniem. Spojrzał na zegar który najwyraźniej był złe natawiony bo wskazywał wpol do dziesiątej... Aby go właściwie nastawic chłopiec sprawdził czas na zegarze w komputerze. Dziwnym mu się wydało ze wskazywał on godzinę 21:37. Chwile po tym w jego przeglądarce otworly się dziesiątki stron z pornografia dziecięcą. W całym domu było czuć intensywny zapach kremowek zmieszanych z łzami nienarodzonyh dzieci. Poczuł ze coś zimnego złapali go za ramię. Odwrócił się i zobaczył coś co prawdopodobnie bedzie towarzyszyło mu do końca zycia. Będzie to wspomnienie potwornie wykrzywionej w swym nielidzkim uśmiechu twarzy karolaka wojtyly papieża Polaka ojca narodu. Koniec histori jest najgorszy.W oczach zjawy dostrzec mógł nieodparta chęć przyjbana mu w ryj. Janusz bez większych ceregieli zrobił to. Papiezak jebnal go w twarz z całej siły. Chłopiec niestety, a może na szczęście stracił przytomność. Gdy się obudził jego rodzice byli już w mieszkaniu...

Od tego czasu Bartek jest pod stała opieka psychiatry.

Historia ósma

Zima była tego roku doprawdy sroga, najstarsi mieszkańcy maleńkiej, zapomnianej przez Boga wioski takiej nie pamiętają. Śnieg zasypał dosłownie wszystko, dachy trzeszczały pod naporem śniegu, a gałęzie pod jego ciężarek trzaskały jak zapałki.

W domu małego Valda dogorywała jego ciężko chora matka, cała rodzina kłębiła się dookoła jej łóżka próbując jakoś ulżyć umierającej w ostatnich chwilach życia. Vald widząc cierpienie matki i bezsilność reszty domowników zaproponował, że sprowadzi znachora. –Serce masz wielkie maluchu ale rozumek mały, do znachora długa droga, a my drzwi otworzyć nie uradzimy, zasypało nas na amen- przemówiła babcia, -pójdę babko, kominem wyjdę, a znachora przyprowadzę! Jak powiedział, tak też zrobił. Vald przedzierał się przez zaspy, szedł najszybciej jak mógł, przemoczone buty zdawały się zamarzać na stopach zamieniając je w kawałki lodu. Nie zrażony chłopiec brnął jednak przez siebie, wiedział, że w nim nadzieja, to od niego zależało życie jego matki. Po dwóch dniach chłopiec dotarł wreszcie na skraj lasu, w oddali zobaczył chatę znachora, prawdę mówiąc wyglądała ona jak góra śniegu, zdradzał ją jednak szary dym wydobywający się z komina. Chłopiec zakołatał w drzwi, otworzył mu młody chłopak, nie wyglądał na znachora. Znachor w domu- spytał Vald, -stoi przed tobą chłopcze, czym mogę służyć? Vald nie dał się zbić z pantałyku i opowiedział młodzieńcowi historię chorej matki. Znachor bez chwili zastanowienia wybełkotał zaklęcie, rozsypał na podłodze jakiś proszek po czym złapał chłopca za rękę. Gdy Vald otworzył oczy był już w izbie gdzie leżała jego chora matka. Domowników nie zdziwiła sceną którą ujrzeli, nie od dziś wiadomo bowiem, iż znachorzy lubują się w sztuce teleportacji. Gdy cyrulik nachylił się nad chorą ta nagle otworzyła oczy. Poznaje cię, to ty- wypowiedziała resztkami sił, -tak to ja, pomogę ci -, - przypomnij mi swoje imię znachorze- zdobyła się na jeszcze jeden wysiłek. Znachor nachylił się nad chorą jeszcze bardziej i wyszeptał jej swe imię do ucha.

Gdy umierająca usłyszała jego imię, bez chwili zastanowienia zajebała Bartoszowi w ryja, tak było zaiste, a prawdę powiadam

Historia dziewiąta

Miałem kiedyś bardzo podobną sytuację co Ty, z tą tylko różnicą, że ja gościłem u siebie w domu gawrona.

Moja młodsza siostra znalazła go rano, na trawniku w parku, jak się później okazało miał złamane skrzydło. Najprawdopodobniej wpadł pod samochód. Przyniosła go do domu i trzymała w kartonie po odkurzaczu, karmiła chlebem i robakami. Niestety gawron sam z siebie wyzdrowieć nie chciał. Ja, jako dobry brat widząc rozpacz młodszej siostry zaniosłem ptaszynę do weterynarza. Siedziałem z tym wielkim kartonem w poczekalni, a ludzie pytali co mam w środku. Gdy odpowiadałem, że to gawron – patrzyli na mnie jak na jakiegoś oszołoma. W sumie nie ma się czemu dziwić, kto normalny nosi gawrona w pudle po odkurzaczu ZELMER. Gdy wreszcie nadeszła moja kolej wtargałem pudło do gabinetu. Opowiedziałem lekarzowi historię ptaka, powiedziałem czym karmiła go moja siostra i jak długo trzymała go w tym pudle. Lekarz, sędziwy starszy pan, założył okulary, otworzył pudło i zaczął uważnie oglądać ptaka. Po chwili kazał mi spojrzeć, palcem wskazującym wskazał cieniutką opaskę którą gawron miał przywiązaną do szyi.

Na opasce widniało imię, po odczytaniu imienia z tabliczki, lekarz bez zastanowienia zajebał Bartoszowi w dziób, tak moi drodzy, zrobił to

Historia dziesiąta

Jako, że mając 13 lat o większości tego co robisz decydują koledzy, wymyślili oni, że tego letniego dnia nastąpi moja inicjacja alkoholowa, fajkowa i seksualna zarazem.

Wybrali mi jakąś skromną dziewczynę. Mówiąc wprost - miałem ją spić i zgwałcić. Typowe. Ja w sumie też nie miałem nic przeciwko temu. Więc - impreza trwa, ja coraz bardziej się do niej ten teges, ona nie protestuje. Dopóki nie zacząłem dotykać jej piersi. Nie spodobało się to jej, odepchnęła mnie. Ścisnąłem jej rękę, strzeliła mnie w policzek i z braku drogi ucieczki wbiegła do opuszczonego szybu kopalni. Poleciałem za nią, wróciłem się, wziąłem jakieś płonące polano z ogniska i wbiegłem do kopalni. Oczywiście, po 200 metrach zacząłem srać po gaciach, tak tam było straszno. I nagle coś dziwnego - czuję twardy metal na plecach i chrapliwy głos - "Co ty tu kurwa robisz, mały? Wstęp wzbroniony". Odwróciłem się - nikogo nie zobaczyłem. Znowu się odwróciłem, i cały pozostały wzwód mi minął - miałem przed oczami górników na szychcie. Tam gdzie wcześniej był tunel, teraz była ściana. Wszyscy ubrani jak w latach '50. Wiercili w ścianie. Nagle - eksplozja, flaki latały w powietrzu, coś mnie przygniotło. Gdy otworzyłem oczy miałem nad sobą brata laski, do której biłem. Zapytał jak mam na imię.

Odpowiedziałem że Bartosz i zobaczyłem że ma on w oczach nieodpartą chęć zajebania mi w ryja, zrobił to.

Historia jedenasta

Kiedyś, gdy byłem jeszcze małym chłopcem, ojciec zabrał mnie na ryby.

Pojechaliśmy na jedno z niewielkich mazurskich jezior, zapakowaliśmy cały sprzęt na starą, wiosłową łódkę i bladym świtem wypłynęliśmy na jezioro. Ojciec wiosłował, a ja trzymałem dłoń w wodzie patrzyłem w taflę wody. Gdy dotarliśmy w końcu do miejsca w którym ojciec widział potencjał, a jako, że był zapalonym wędkarzem bez trudu odnajdywał miejsca gdzie może być duża ryba, zarzuciliśmy wędki. Na początku podobało mi się samo patrzenie na kołyszący się na wodzie spławik. Jednak gdy czas bez brania wydłużał się zacząłem się niemiłosiernie nudzić. Nie chcąc denerwować ojca, postanowiłem sam znaleźć sobie jakieś alternatywne zajęcie. Przypomniałem sobie jak babcia opowiadała mi, że każde jezioro ma swojego stróża. Stróżem tym był człowiek który w owym jeziorze utonął, a ciała jego nigdy nie odnaleziono. Aby go wywołać wystarczyło tylko odpowiednio długo wpatrywać się w taflę wody. Tak też zrobiłem, wpatrywałem się toń kilka minut gdy nagle, ku mojemu całkowitemu zdziwieniu pod powierzchnią zobaczyłem dwa szaro-białe ślepia. Odskoczyłem gwałtownie do tyłu wpadając na ojca który stracił równowagę i wypadł za burtę. Próbowałem go ratować ale jak kamień poszedł na dno. Zacząłem krzyczeć w niebogłosy w nadziei, że ktoś mnie usłyszy i przypłynie z pomocą. Nagle zobaczyłem dwie trupiobalde dłonie na burcie łódki, po chwili spomiędzy rąk wyłoniła się głowa topielca. Wdrapał się na łódkę i usiadł ociekając wodą na miejscu, na którym wcześniej siedział mój ojciec. Czemu mnie wezwałeś chłopcze – wybełkotał, a z jego ust polała się woda. Strach odebrał mi mowę, nie dałem rady wykrztusić słowa, siedziałem tylko jak wryty i wpatrywałem się przerażonymi oczami w dziwnego stwora. Topielec wyciągnął w mym kierunku rękę – chodź, zaprowadzę cię do ojca, on tam na ciebie czeka. Nagle przypomniało mi się, że skądś kojarzę jego twarz. Tak, to był ten sam chłopak który kilka lat temu zatonął w tym jeziorze, a o którym czytałem tuż przed wyjazdem w internecie na stronie łowiska na którym się znajdowaliśmy. Po chwili przypomniał mi się cały artykuł, łącznie z imieniem owego chłopaka...

Wiedziałem już co robić, bez słowa wstałem i z całej siły zajebałem Bartoszowi w ryja, naprawdę, zrobiłem to

Historia dwunasta

Dostałem zlecenie o godzinie 2:30, klientką była starsza kobieta.

Zdziwił mnie już sam fakt, że kobieta w tym wieku zamawia taksówkę o tej porze. Na moje oko kobieta wyglądała na jakieś 75-80 lat. Poprosiła aby zawieść ją na cmentarz Bródnowski, chciałem jej powiedzieć, że cmentarze o tej porze są już zamknięte. Powstrzymałem się jednak, że argument ten może do niej trafić, a wtedy zrezygnuje z kursu, a ja stracę pieniądze. Przez całą drogę kobieta patrzyła się w szybę, nie zamieniliśmy ze sobą ani jednego słowa. Gdy dotarliśmy pod cmentarną bramę kobieta powiedziała, żebym na nią poczekał, że sprawa którą ma do załatwienia nie potrwa dłużej niż 15 minut. Postanowiłem ją śledzić, ot tak z czystej ciekawości. Staruszka ominęła główną bramę, na teren cmentarza dostała się małą furtką która pomimo późnej pory nadal była otwarta. Szedłem za nią alejkami które rozświetlał tylko blask zniczy. Babuleńka nie odwróciła się ani razu, szła cały czas pewnym krokiem, znała dobrze drogę. Doszliśmy do miejsca gdzie znajdowały się stare, zapomniane groby, wywnioskowałem to po braku jakichkolwiek zniczy. Miejsce to znajdowały się przy samym płocie, w rogu cmentarza. Było gęsto zarośnięte krzakami. Kobieta nagle przystanęła, odczekała chwilę i cicho zawołała – jesteś tu? Cisza, nic się nie wydarzyło. Po chwili ponowiła – jesteś tu, przecież wiem, wyjdź, mam z tobą do pogadania. Przez dłuższą chwilę znów nic się nie działo. Pomyślałem, że staruszka zwariowała ale nagle coś w krzakach się poruszyło, coś zaszeleściło. Po chwili moim oczom ukazała się postać chłopaka, wyglądał na jakieś 20 lat. Powoli sunął w stronę staruszki, wyglądał dość dziwnie, był strasznie blady i wychudzony. Ubrany był w czarny garnitur, w prawej dłoni trzymał różaniec. Podszedł do staruszki na odległość mniej – więcej metra, długo patrzyli sobie w oczy. W pewnym momencie kobieta przemówiła – Bartosz, tak bardzo się za tobą stęskniłam, chłopak odparł, że również za nią tęsknił. Rozmawiali chwilę szeptem, nie słyszałem co mówili.

Nagle spostrzegłem, że staruszka ma nieodpartą ochotę wyjebania Bartoszowi w ryja, zrobiła to.

Historia trzynasta

Wczoraj miałem mieć poprawę z geografii (inb4 2 licbaza i podwiek motzno).

A dokładniej z rozmieszczenia mórz, zatok, cieśnin i prądów morskich na świecie. Jako, że przyszedłem do szkoły godzinę wcześniej, miałem czas, żeby sobie to wszystko jeszcze raz powtórzyć. Wyjąłem więc atlas, zacząłem szukać odpowiedniej mapki i kuć. Wtem stan mojego idealnego skupienia przerwał jakiś dźwięk, w który zacząłem się wsłuchiwać. To gitara. W sumie nic dziwnego - czas przedświąteczny, ktoś sobie śpiewa kolędy. I pewnie z miejsca dupy bym z tego powodu nie ruszył, gdyby nie to, że uczę się grać już od roku i jeszcze nie miałem okazji do zaprezentowania swoich umiejętności nikomu spoza mojej rodziny. Tak więc, podniosłem się z miejsca i ruszyłem za dźwiękami muzyki. Nie szukając długo, moim oczom ukazała się grupka dziewcząt: jedna z nich dała mi kosza jakiś czas temu, druga chciała ze mną chodzić w gimbazie, do trzeciej bym podbijał, gdybym nie był taki nieśmiały, a czwarta grała na gitarze. Zbliżałem się w ich kierunku. Moje żyły wypełniała czysta adrenalina. Nogi same zmieniały trasę wędrówki. Tak bardzo nie chciałem tam być, ale wiedziałem, że wreszcie muszę się przełamać i zrobić coś, co wreszcie odmieniłoby moje życie. Stanąłem przed nimi. Nawet nie zwróciły na mnie uwagi. Pomyślałem, że głupio tak stać i milczeć, więc wypaliłem do gitarzystki: „Hej, bardzo ładnie stukasz te akordy. Sam gram na gitarze i mam problemy z uderzaniem kostką w górę. Pokażesz mi, jak to się robi?”. Dziewoja odwróciła się, wreszcie zobaczyłem jej twarz. Nagle krew napłynęła mi do mózgu, serce zaczęło mi łomotać, a ja zajebałem jej w brzuch. Zgięła się wpół. Odszedłem kilka kroków, rozpędziłem się i kopnąłem ją w ryj tak, że wypierdoliła się z drugiego piętra przez okno razem z futryną. Zachowując chłód i nie bacząc na jej przerażone koleżanki, spokojnie podszedłem do powstałej dziury w ścianie. Spojrzałem w dół. Po Bartoszu został tylko mokry, czerwony placek na chodniku.

Tak, kurwy, zrobiłem to.

Historia czternasta

Siema, tu OP.

Trochę mi zeszło czasu, bo po walce poszedłem z obitym ryjem z kolesiami z sekcji na piwo (ja stawiałem, a co!). No ale po kolei, bo na pewno chcecie wiedzieć jak poszło. Przed wyjściem wypiłem sobie energetyka, żeby mieć ciało i umysł ostre jak brzytwy. Ubrałem się wygodnie i niezbyt elegancko, żeby nie strachać że krwią poplamię. Wsiadłem w samochód i pojechałem po gości z sekcji, okazało się że jest ich dziś tylko dwóch - ten co mnie uczył i jego znajomy. Ale lepsze to niż nic. W aucie puściłem soundtrack z rocky'ego żeby się trochę napompować. Ci z kickboxingu cały czas dodawali mi otuchy i przypominali o podstawach - garda, fronk kick, proste ciosy. Na miejscu byliśmy 10 minut przed czasem. Dresiki przyszły akurat jak kończyłem papierosa. Ten kurdupel bez słowa rozebrał się do koszulki, burknął coś żebym szedł się bić. Był nieźle nabuzowany. Ja również zdjąłem kurtkę i bluzę i podszedłem do niego. Staliśmy gdzieś w połowie drogi między naszymi ekipami. Nie powiem, srałem trochę po gaciach, ale w myślach powtarzałem sobie "garda, prosty". Trochę otuchy dodał mi fakt, że naprawdę górowałem nad tym kurduplem. Reszta poszła bardzo szybko. Jeden z przybyłych dresików krzyknął do mojego oponenta: "Bartosz, zajeb chuja!". Poczułem wtedy nieodpartą chęć zajebania Bartoszowi w ryja.

Tak, moi drodzy, zrobiłem to.